Lubię stare zielniki, one mają w sobie to „coś”, cząstkę magii, historii, kawałek legendy. Czytając je, oczami wyobraźni widzę starą aptekę z mosiężnymi moździerzami, kobiety zbierające zioła do płacht materiałów, i niosące je na plecak. Albo zbierające drobne nasiona traw i kwiatów do rozlicznych kieszeni w swoich zamaszystych spódnicach. Widzę dawne kuchnie, gdzie u powały wisiały pęki ziół, a na kuchni tlił się kawałek omanu. Współcześnie mamy przekonanie, że zjedliśmy wszystkie rozumy i posiedliśmy całą wiedzę, o wszystkim. Warto wtedy sięgnąć po stare księgi, i gwarantuję pokora wraca na właściwe miejsce. Dla mnie taki jest Zielnik Syreniusza, moje ulubione źródło starej zielarskiej wiedzy.
Czytanie w bramie
Rok temu, w lipcu 2019 roku, w każdą środę czytałam na głos urywki z tego wyjątkowego wydawnictwa, na Starym Mieście w Lublinie, na Placu po Farze 6. Możecie o tej inicjatywie posłuchać, w reportażu Moniki Hemperek „Czytanie w Bramie”.
Wczoraj w ramach przypomnienia, nagrałam krótki filmik na mój nowy kanał na YouTube. Kanał raczkuje, a ja się uczę go obsługiwać i nagrywać treści dla Was. Mam nadzieję, że niebawem jakość ich będzie lepsza, na razie proszę o wyrozumiałość.
Szymon Syreński
Zielnik Syreniusza został wydany w 1613 roku w Krakowie. Napisał go Szymon Syreński, profesor Akademii Krakowskiej, polski lekarz i botanik, urodzony w Oświęcimiu ok roku 1540 . Materiały do zielnika zbierał 30 lat, ucząc się i podróżując po Europie, między innymi był w Szwajcarii, Niemczech, Włoszech, oraz we Lwowie. Ciekawy opis życia Szymona Syreńskiego podaje nawet Wikipedia, tutaj link.
Wydawnictwo liczy 1584 strony, w pięciu tomach. Opisano w nim 765 roślin. Zielnik Syreniusza został napisany po polsku, a nie jak większość podręczników tamtych czasów po łacinie. Przeszkodą w swobodnym korzystaniu w późniejszych wiekach, jest czcionka jaką został napisany. Jest to rodzaj pięknej gotyckiej czcionki, czyli „szwabacha polska”. Niestety bardzo ciężka do czytania, nawet jeżeli doskonale znamy zioła.
Wydawnictwo pana Michała Łuczaja, z Krosna, podjęło się ogromnej pracy przepisania zielnika na czcionkę współczesną. Wraz ze sztabem językoznawców, i zapleczem fachowców, został on wydany w 2017 roku, w pięciu tomach z suplementem. Opiekunem naukowym jest dr hab. Łukasz Łuczaj, prof Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Przyjemnością jest samo czytanie Zielnika, a radością korzystanie z przepisów. Nie jest to wcale proste zważywszy na odmienne miary i wagi, oraz czasem luźne podawanie składników przez autora. Warto jednak zadać sobie trud rozczytania chociaż kilku roślin, które dobrze znamy. Każda z nim opisana jest botanicznie, energetyką („przyrodzeniem”) podobnie jak opisuje rośliny Tradycyjna Medycyna Chińska, oraz zastosowaniem.
Tom czwarty opisuje rośliny będące pożywieniem takie jak len, proso, żyto, sezam czy pszenicę. Sezam również, mimo, że nie rośnie w naszym klimacie, to był używany ponieważ wymiana handlowa kwitła w najlepsze, pomimo braku „cywilizacji”.
Zielnik Syreniusza, to piękna spuścizna naszej przeszłości i tradycji. I źródło wiedzy, którą warto weryfikować współczesnymi metodami, ale absolutnie nie negując. Może się okazać, że dziwne przepisy i zalecenia, chociażby zbierania ziół tylko w ściśle określonym czasie fazy księżyca, dobrze zbadane, będą miały sens. Nasz ignorancja, to najczęściej tylko za mała wiedza.
Życzę Wam Zielnika Syreniusza na półkach i w codziennym używaniu.
Justyna/DziczeJemy
Ps. Tutaj link do wydawnictwa – http://kow.net.pl/index.html w którym możecie zakupić Zielnik Syreniusza, a także inne fantastyczne pozycje ziołowe, które znajdziecie tylko tam! ( mam wszystkie i szczerze je polecam)
One thought on “Zielnik Syreniusza jako źródło starej zielarskiej wiedzy”