Miałam kiedyś sen. Drewniana chata w górach, na belkach rozwieszone pęki suszonych ziół. Po lewej stronie w rogu stoi wielki dębowy kredens. Otwieram szufladę i wyjmuję z niej księgę. Jest bardzo cenna, drobnym drukiem zapisano w niej najbardziej tajemne, ale i najprostsze, zielarskie receptury. Ktoś ją pisał całe życie, dla siebie i spadkobierczyń. I taką księgę, a właściwie zaproszenie do jej stworzenia, w najbardziej wymarzonej formie – napisała i wydała Ruta Kowalska. Receptariusz ziołowy – księga ze snu.
Pierwszą książkę Ruty pochłonęłam. Zmiennie. Jednego dnia czytałam ją bez tchu, a następnego delektowałam się powoli przekręcając strony. O czym szumią zioła – mam nadzieję już znacie. Jeżeli nie, to czym prędzej naprawcie ten błąd i zamawiajcie te dwie pozycje w zestawie. Prezenty dla siebie są zawsze trafione!
Pięknie wydany, w przyjemnym kwadratowym formacie, na pierwszy rzut oka wygląda jak pamiętnik nastolatki. Nic bardziej mylnego! Chociaż pamiętnikiem może się stać. Receptariusz ziołowy – księga za snu, to Twój przewodnik do świata ziół.
Wiele stron jest pustych, wiele pozycji w spisie treści wykropkowanych. Pomiędzy nimi zapiski jak z mojej księgi ze snu. Troszkę mało współczesnym językiem, z inną ortografią, czytamy o ziołach. O wyżętkach, powidełkach, zachowkach, octach leczniczych i takowych kąpielach. O zapomnianych metodach życia z ziołami na co dzień. Aż się prosi, aby je wypróbować, może zmodyfikować i napisać obok swoje receptury. Piórem, bo aż się prosi, aby strony zapełniać atramentem, najlepiej z kałamarza. Moje gęsie pióro zakupione w Ogrodzie Botanicznym w Padwie, chyba doczekało się godnych stronic.
Ja biorę się do pracy. Chętnie dopiszę swoje odkrycia ziołowe, przepiszę ciekawostki ze starych zielników, które kocham. Pojadę do Ruty na warsztaty i zabiorę Receptariusz, aby był moim notatnikiem.
Moja księga ze snu – w Receptariuszu ziołowym, już się pisze.
A Twoja?
Justyna Pargieła